Suchy Połeć, zwany także Suchym Palcem, to charakterystyczny masyw skalny nieopodal centrum Podzamcza. W rejonie tym znajdują się także niemieckie bunkry z czasów II wojny światowej. Miały one stanowić część linii Ostwall, której zadaniem było zatrzymanie frontu przed terenami Górnego Śląska. Choć walki radziecko-niemieckie w pobliskich rejonach były zaciekłe, same bunkry nie odegrały w nich jednak większej roli.
Dawne, niemieckie bunkry oraz inne ślady umocnień w Podzamczu znajdują się w kilku miejscach, z czego najbardziej znane są te położone na wschodnich stokach Suchego Połcia. Ich zadaniem miała być kontrola drogi prowadzącej na Górny Śląsk. Miały także stać się jednym z ważnych węzłów oporu linii Ostwall, gdzie Niemcy mieli nadzieję na zatrzymanie frontu. W rejonie Suchego Połcia obejrzeć możemy dwa schrony. Pierwszy z nich to obiekt bojowy typu „Panzerstellung”. Żelbetonowa konstrukcja posiadać miała docelowo wieżę czołgową z armatą kalibru 37 mm. Nieopodal znajdują się resztki innego obiektu, który w styczniu 1945 roku został wysadzony przez Armię Radziecką. Kilkadziesiąt metrów od tamtego miejsca, za usypanymi wałami ziemnymi i skałą, znajduje się kolejny duży obiekt schronowy o grubych na półtora metra ścianach i obszernym pomieszczeniu, a także zachowanych urządzeniach wentylacyjnych. Schron podczas zdobywania Podzamcza przez Armię Radziecką był pusty. Żołnierze radzieccy nie wiedząc o tym, ostrzelali obiekt, czego ślady są widoczne do dziś. Ponieważ do schronu dotarli także zbieracze złomu, znikły z niego metalowe drzwi. Amatorzy sztuki militarnej obejrzeć mogą w rejonie Podzamcza cały kompleks umocnień, na który obok schronów (częściowo lepiej zachowanych, częściowo zdewastowanych lub „pomysłowo” wykorzystanych przez okolicznych gospodarzy) składają się także okopy i umocnienia ziemne. Umocnienia te, co ciekawe, nie zostały uzbrojone i obsadzone przed nadejściem frontu - pomimo tego, że Niemcy przywiązywali do ich budowy w 1944 r. duże znaczenie. Relacje starszych ludzi mówią o pracy przy tutejszych budowlach tysięcy osób, dość dobrze zresztą traktowanych - jak na okupacyjne realia.